Od zawsze wierzyłem w wartość rozmowy człowieka z człowiekiem. To jak upraszczanie i odnawianie więzi międzyludzkich do wspólnego bycia obok. Pochylając się nad sednem relacji human to human widzę więcej, bo wychodzę poza linię kodów i skryptów.
Klienci nazywają mnie Panem od dialogu.
Być może dlatego, że wiem, jak wydobyć to co niewidzialne i niewypowiedziane, a stanowi sedno efektywności. Poprzez dialog z interesariuszami odkrywam ich prawdziwe potrzeby i oczekiwania. Każdy je posiada, trzeba tylko stworzyć bezpieczną przestrzeń do ich wyartykułowania. Zresztą mam czasem wrażenie, że po to mamy hipokamp i struny głosowe, które wprowadzone w drgania przez przenikające je powietrze, tworzą jedyne w swoim rodzaju doświadczenia w relacji człowieka z człowiekiem.
Przeprowadziłem ponad 1500 sesji dialogowych
W biznesie wystarczy osoba z zewnątrz, taki Pan od dialogu. Przeprowadziłem ponad 1500 sesji dialogowych i wiem, że ta jedna czy dwie godziny rozmowy są dla pracowników, klientów, partnerów często jedynym momentem, kiedy mogą bezkarnie mówić co tak na prawdę myślą o firmie, procesach i projektach. Tu Pan od dialogu ich wysłucha, a tam da gwarancję zajęcia się ich potrzebami. I nie są to słowa na wyrost, bo każdorazowo Pan od dialogu dba o to, aby bezwzględnie pochylili się nad nimi zarządzający. W praktyce potrzeby, omawiane są punkt po punkcie z osobami posiadającymi ‘sprawczą moc zmiany’. Przesłanki ‘tumiwisizmu’ zastępujemy realnym procesem zarządzania relacjami z interesariuszami i jego kontrybucją do wartości współczesnego biznesu.
Postuluję o przestawienie dialogu z ‘nie’ na ‘tak’.
Znajomy Prezes dużej firmy produkcyjnej powiedział mi kiedyś, że chętnie weźmie udział w tego typu spotkaniu, ale z jednej strony ma obawy, a z drugiej chęć poznania. Myślę sobie, że w na jednym ramieniu siedział mu strach niedoinformowania, a na drugim ramieniu siedziała potrzeba nowego otwarcia, inspiracji i generowania innowacji. Pan Prezes nie wziął udziału w pierwszym spotkaniu. W drugim już tak. W ślad za tym przykładem, uważam, że do rozwoju potrzebujemy tej pary ramion, gdzie zderzają się nierzadko trudne rozmowy, podszyte powszechnym ‘nie’… No bo ‘nie zadziała’, ‘nie zmienisz’, ‘nie ma to sensu’, ‘nie wierzę’, ‘nie ufam’ itd. Dlatego postuluję o przestawienie dialogu z ‘nie’ na ‘tak’. Swoiste obamowskie „Yes we can!”. Da się – gwarantuję bez cienia hipokryzji.
Dialog to preludium sprawczości. To świadome włączanie i ciekawa podróż. Dialog odsłania ukrywane, czasem zamiatane pod dywan, perełki wartości biznesu. Pomagam je odkryć. Raz zamaszystym ruchem, raz warstwowo i krok po kroku. W tym odkrywaniu warstw pomaga dobre narzędzie. Taki Pan od dialogu może być lustrem, w którym odbijają się mocne i słabe strony biznesu. Może być pudłem rezonansowym powodując wzmocnienie przekazu w imieniu tych, którzy mówią szeptem gdzieś w rogu kuchennej stołówki. W końcu może być również fotoreporterem opisującym rzeczywistość, a nie ją interpretującym.
W dialogu jest pewna życiowa prawda: „jeśli czegoś nie można zbadać za pośrednictwem ankiety, utknąłeś w miejscu i nie wiesz od czego zacząć, możesz to zbadać rozmawiając z drugim człowiekiem”. Wyobraź sobie przyszły nagłówek firmowego Intranetu. Co chciałbyś przeczytać? Może, że „dialog to wielki sukces”, a może „zrozumieliśmy, gdzie nie byliśmy efektywni i co musimy poprawić”. Który nagłówek wrzucisz do koszyka i „kupisz”? Niebiosa semantyki wygenerowanej przez AI-bota czy szczery i bezpretensjonalny przekaz? Sztuczność się rozwija, lecz autentyczność jest wszystkim.
Tak to widzę, ja Pan od dialogu.
Więcej informacji o dialogu z interesariuszami i w jaki sposób wykorzystujemy go w White Leaf and Feedback Hunters.